Chciała być lekarzem, ale odkryty w młodości talent poprowadził ją inną ścieżką. Muzyka towarzyszy jej do dziś.
W Kępicach pojawiła się w 1966 roku. Miała do wyboru nauczanie w korzybskiej lub kępickiej szkole. Życie zawodowe związała z tą drugą, gdzie z pełnym zaangażowaniem i pasją zarażała miłością do muzyki. Nieodzownie od kilku dekad jej rozpoznawalnym atrybutem jest batuta.
Odkryć siebie
Janiny Janowicz właściwie nie trzeba przedstawiać. Wieloletnia nauczycielka, założycielka lokalnego chóru „Półnuta”, zawsze z uśmiechem na twarzy, pełna życzliwości. Jak podkreślają członkowie chóru, zawsze wymagająca i podnosząca poprzeczkę. – W dzieciństwie chciałam zostać lekarzem, choć w domu była ogromna pasja do muzyki. Moja mama pięknie śpiewała sopranem, a dziadek grał na skrzypcach – wspomina. Mała Janina była ambitna od samego dzieciństwa. Choć w pamięci utkwił jej moment, że kiedy otrzymała swój pierwszy elementarz, to zwyczajnie się rozpłakała. Była pełna obaw, że nie będzie się w stanie niczego nauczyć. W tamtym czasie nie było przedszkoli przygotowujących do nauki szkolnej. Ale obawy okazały się bezpodstawne. W latach 60- tych nauczyciele mieli ogromny autorytet, rodzicom zależało na dobrej edukacji swoich dzieci. Pani Janina rozpoczęła naukę w Liceum Pedagogicznym w Szczecinku. Jej dom rodzinny był w Białym Borze, więc trzeba było zamieszkać w internacie. To była także nauka samodzielności i umiejętności radzenia sobie w życiu.
Szlifowanie diamentu
Jednym z wymagań w szczecineckim liceum, było posiadanie instrumentu. – Najtańszym były skrzypce, więc je właśnie otrzymałam. Na egzaminie zaśpiewałam „złoty pierścionek” oraz recytowałam fragment „Pana Tadeusza” – opowiada pani Janowicz. Podczas pięcioletniej nauki w Liceum Pedagogicznym był czas na szlifowanie umiejętności muzycznych i wokalnych. – Śpiewałam w chórze szkolnym, należałam do zespołu tanecznego, uczyłam się grać na instrumencie – wspomina. Były tez doświadczenia z harcerstwem, a więc wyjazdy na obozy i występy artystyczne. To wszystko umocniło Panią Janinę w słuszności swoich wyborów i chęci kontynuowania nauki w tej dziedzinie. Kolejnym etapem edukacji było zatem Studium Nauczycielskie na kierunku wychowanie muzyczne. – Pokochałam śpiew i muzykę, która towarzyszy mi do dziś. Daje mi siłę, pomaga trwać i cieszyć się życiem. To wielka pasja i satysfakcja, która daje radość i pozwala pokonywać trudy życia – podkreśla pani Janina.
Praca może być przyjemnością
Po okresie nauki i rozpoznania swoich talentów, przyszedł czas na pierwszą pracę. W 1966 roku dostała do wyboru przydział do Szkoły Podstawowej w Korzybiu lub Kępicach. Wybrała tę drugą opcję. Ówczesny dyrektor placówki – p. Sujkowski oznajmił wówczas, że oprócz codziennych obowiązków, będzie trzeba również prowadzić chór szkolny. – To było dla mnie wielkie wyzwanie, bo wcześniej chór prowadzony był przez Wacława Dąbrowskiego i był na bardzo wysokim poziomie. Z pewną obawą, ale tez olbrzymim zapałem, zaczęłam formować chór – opowiada pani Janowicz. Na początku była to niewielka grupa, ale już w 1968 roku liczył on sobie aż 60 osób. To był czas intensywnej pracy. Systematyczne próby, mnóstwo pracy… I ten niesłabnący zapał, który dawał olbrzymią radość.
Zarazić miłością do muzyki
Pani Janina Janowicz nie ustawała w wysiłkach, aby młodych ludzi zarazić swoją pasją. Przecież muzyka łagodzi obyczaje. Jak sama podkreśla, przez całe życie towarzyszy jej motto Johanna Wolfganga von Goethe – „Gdzie słyszysz śpiew, tam idź, tam dobre serca mają. Źli ludzie, uwierz mi, Ci nigdy nie śpiewają…” Chór nie był jedynym „dzieckiem” naszej bohaterki. Nauczycielka równolegle prowadziła aż cztery zespoły – zespół wokalny „Pięciolinie”, Chór „Ćwierćnuta” – później „Półnuta”, zespół mandolinowy i taneczny „Słoneczniki”. – Sama się dziwiłam, skąd mam tyle siły i werwy. To wszystko wiązało się z wieloma występami. Były akademie, ale też występy podczas różnych świąt i uroczystości – wspomina. Potem przyszły pierwsze sukcesy. Były nagrody w konkursach międzyszkolnych, ale też w tych o wyższej randze – na poziomie miasta, powiatu, czy województwa. Chór doskonalił swój warsztat z zaprzyjaźnionymi zespołami ze Słupska, prowadził warsztaty wokalne. – O naszym chórze pisały gazety, był to znakomity przykład jak można prężnie działać. To był piękna wizytówka szkoły i miasta – podkreśla nasza dyrygentka.
Nasza Janinka
W Gminie Kępice mieszkańcy zwykle o pani Janowicz mawiają „nasza Janinka”. Zawsze chętna do współpracy, no i ten nieodzowny element – batuta w ręku. Kiedy dyryguje, znika cały świat. – Kiedy patrzymy na występ chóru i sposób, w jaki Janinka nim dyryguje, to wszyscy jesteśmy pełni podziwu. Mimika twarzy, ruchy całego ciała pokazują, jak bardzo muzyka wypełnia jej życie – ocenia Marta Borodziuk, szefowa kępickiej biblioteki.
Przez wiele lat pracy, pani Janowicz wykształciła wielu pasjonatów muzyki. – Jestem dumna, że swoją pasją i zaangażowaniem zaraziłam wielu chórzystów. Do dziś odbieram wiele słów z podziękowaniami za zaszczepienie miłości do muzyki – mówi z lekkim wzruszeniem. Dowodem na to są losy tych, którzy byli z chórem związani. Jego absolwent Jan Pawlicki, dziś dyrektor barcińskiej szkoły, założył Kępicką Orkiestrę Dętą. ŚP. Piotr Finster był organistą i wokalistą w słupskim kościele. Ireneusz Domaros prowadzi chór kościelny, a Janusz Sajdak gra i śpiewa w lokalnych zespołach. – I jak nie być dumnym?! – pyta retorycznie nasza Janinka. – Wszystkich moich wychowanków otulam ciepłym wspomnieniem, o każdym myślę serdecznie i każdemu kibicuję w realizacji pasji – podkreśla.
Emerytura i reaktywacja
Dziś Janina Janowicz jest już na emeryturze. Często można spotkać ją jadącą rowerem, ale też… No właśnie, ale też na scenie. Choć chór „Półnuta” przestał istnieć w 2000 roku, jego historia się nie zakończyła. – Dzięki wspólnym wysiłkom, wsparciu samorządowców i sponsorów, udało się w 2016 roku reaktywować chór, przez który na przestrzeni 35 lat przewinęło się ponad 300 uczniów i chórzystów – cieszy się dyrygentka. Znowu możemy podziwiać występy naszych artystów. Zarówno w Gminie Kępice, ale także w regionie. Chórzyści podejmują kolejne wyzwania, chcą poszerzać swój repertuar, aby dawać radość innym. Oczywiście, pani Janina zdaje sobie sprawę, że trzeba iść z duchem czasów. – Prowadzimy nie tylko kroniki, ale tez stronę w mediach społecznościowych. Nadal chcę zarażać swoją pasją. Muzyka i śpiew trzyma mnie przy życiu! – uśmiecha się nasza bohaterka.
Nagrody i plany
Nie sposób wymienić wszystkich sukcesów, nagród, tytułów i odznaczeń, które chór zdobył przez te wszystkie lata swojej działalności. Jest tego mnóstwo. W sierpniu ubiegłego roku, Janina Janowicz otrzymała od Starosty Słupskiego Pawła Lisowskiego ważną nagrodę w dziedzinie kultury. Statuetkę „Białego Bociana” przyznano za olbrzymi wkład pracy w rozwój chóru oraz upowszechnianie i ochronę dóbr kultury.
– Co dalej? – pytamy. – Dzisiaj muszę wydrukować teksty i nuty kolejnych pieśni. Właśnie przygotowujemy się do kolejnego występu. Przed nami próby, wiele pracy – mówi pani Janina. Po chwili, już szybszym krokiem zmierza do drzwi. I jak zwykle z uśmiechem, dodaje: – Idź tam, gdzie słyszysz śpiew…