Dzień, który zmienił wiele. Mieszkańcy Gminy Kępice nie zawiedli.
„Apelujemy o dołączenie się do zbiórki najpotrzebniejszych rzeczy dla uchodźców. Przygotowujemy się na przyjęcie rodzin z Ukrainy na teren naszej gminy. Często są w szoku, są zrezygnowani, załamani…”
Takie informacje zdominowały kępickie profile informacyjne dokładnie rok temu. – Przypuszczaliśmy, że czeka nas bardzo trudny czas i wiedzieliśmy, że z pewnością włączymy się w pomoc na rzecz uchodźców. Już w pierwszych dniach po rozpoczęciu inwazji zabezpieczyliśmy w naszych lokalach pierwsze rodziny, które do nas docierały. Byłam pod wielkim wrażeniem otwartości naszych mieszkańców – wspomina Magdalena Majewska, Burmistrz Kępic.
W świeżo wyremontowanym dworcu PKP w Korzybiu, w którym powstały pokoje noclegowe, zakwaterowano pierwsze rodziny z Ukrainy. Na ich twarzach rysowała się niepewność, zmęczenie, strach. Samorządowcy kwaterując przerażone rodziny z dziećmi, deklarowali – nie zostaniecie sami! Jeszcze tego samego dnia nowych gości odwiedzili mieszkańcy Korzybia. Pierwsze próby porozumienia się, uśmiechy i obietnica integracji – to efekty tamtego spotkania.
W tym czasie przychodzi sygnał z zaprzyjaźnionej Gminy Lesko. – Prosimy Was, mieszkańców naszej partnerskiej Gminy Kępice o wsparcie naszych działań. Chcemy pomóc uchodźcom z Ukrainy poprzez wsparcie ich najpotrzebniejszymi rzeczami – mówił Adam Snarski, Burmistrz Gminy Lesko. Apel został przekazany mieszkańcom naszej gminy. I wtedy wydarzyło się coś niezwykłego…
–To był czas olbrzymiej pracy dla wszystkich pracowników gminy. Nasi mieszkańcy dzielili się wszystkim – przynosili ubrania, jedzenie, środki czystości. To były olbrzymie ilości rzeczy, które należało odpowiednio posegregować i przygotować do transportu – wspomina Tomasz Zagrajek, kierownik kępickiego OPS. Rzeczy były przyjmowane w kilku punktach, a potem trafiały na salę w miejscowej szkole. Tam pracownicy gminnych jednostek zajmowali się sortowaniem. Jednocześnie do Gminy Kępice docierały kolejne rodziny. Otrzymywały one od razu zakwaterowanie, niezbędne rzeczy oraz posiłki.
– Dużą rolę odegrali także ci mieszkańcy, którzy zdecydowali się przyjąć uchodźców pod swój dach. To był wielki przejaw odpowiedzialności za drugiego człowieka, te gesty wszystkich nas poruszały – przyznaje Burmistrz Majewska.
Zebrane dary sukcesywnie pracownicy gminy wozili do Ustrzyk Dolnych, gdzie zorganizowano tzw. punkt recpecyjny. Tam trafiały bezpośrednio do uciekających przed wojną.
Samorządowcom Gminy Kępice zależało na tym, aby uchodźców od razu wdrożyć w obowiązujący rytm życia. Dzieci po kilku dniach już trafiły do szkół i rozpoczął się proces integracji. Na szczęście nowi uczniowie szybko odnaleźli się w rzeczywistości szkolnej, zostali zaakceptowani przez rówieśników, a dziś można już mówić o przyjaźniach.
Dorosłym pomagano szukać pracy. Najczęściej mogli skorzystać z oferty lokalnych, większych firm. Kobiety nawiązały współpracę z lokalnymi Kołami Gospodyń Wiejskich. To był początek kolejnych, niezwykłych doświadczeń. – Pamiętam, jak wspólnie lepiliśmy pierogi, przygotowywaliśmy barszcz ukraiński, czy słodkości. Wspólnie uczyliśmy się swoich przepisów, a przy tym dużo rozmawialiśmy i próbowaliśmy naszym przyjaciołom przywrócić uśmiech – dziś opowiada Dorota Potrykus z korzybskiego koła gospodyń. Kulinarne potrawy były nawet w okresie Świąt Wielkanocnych sprzedawane na kiermaszu w Kępicach. Produkty zawsze rozchodziły się w mgnieniu oka.
Potem przyszedł moment na wszczęcie niezbędnych procedur administracyjnych. Ukraińcom należało nadać numery PESEL, dokonać stosownych rejestracji, itp. W kępickiej bibliotece zorganizowano specjalny punkt, w którym fotograf wykonywał odpowiednie zdjęcia do dokumentów. – Chcieliśmy, aby ten proces przebiegł sprawnie i niepotrzebnie nie obciążał organizacyjnie uchodźców. To był okres, w którym w naszej gminnie przebywało wiele matek z dziećmi, więc musieliśmy maksymalnie usprawnić niezbędne działania – mówi Maciej Chaberski, Wiceburmistrz Kępic.
Nie sposób opisać wszystkich działań, bo było ich mnóstwo i były podejmowane na różnorodnych płaszczyznach. Nie zabrakło też inicjatyw artystycznych. – Nasi lokalni muzycy i twórcy zorganizowali koncert na rzecz przebywających u nas uchodźców. To było piękne przesłanie potrzeby wolności i pokoju – wspomina Marta Borodziuk, dyrektor Biblioteki Miasta i Gminy Kępice.
Z każdym kolejnym tygodniem, miesiącem nasi goście czuli się coraz lepiej, bardziej „u siebie”. Niezauważenie przyszedł moment, kiedy przestaliśmy mówić o uchodźcach. Zaczęliśmy używać po porostu imion. Svieta, Dima, Elena… Tak, to nasi sąsiedzi, koledzy, coraz częściej przyjaciele. Dzieci bawią się na jednym podwórku, spędzają czas na przerwie, jedzą obiad w stołówce. Żadne z nich nie zastanawia się nad narodowością. Wygłupiają się, czasem pokłócą, potem znowu się bawią. Ot, zwykłe dzieciaki z sąsiedztwa.
Minął rok od inwazji rosyjskiej. Dziś, przyjaciele z Ukrainy są samodzielni. Wynajęli mieszkania, znaleźli pracę, zintegrowali się z mieszkańcami, poznali nasz system funkcjonowania. Teraz najczęściej spotykamy się na zakupach, rajdach, na ulicy. Wymiana życzliwego uśmiechu, czasem kilku zdań.
Tylko ta wojna. Wciąż oglądamy drastyczne zdjęcia z bombardowanych ukraińskich miast. Giną cywile, żołnierze, znikają z powierzchni ziemi domy, dorobek życia tysięcy ludzi.
I ta myśl… Co pod tym życzliwym uśmiechem Sviety, Dimy, Eleny się kryje, jakie trudne emocje muszą im towarzyszyć każdego dnia? I czy myślą o powrocie do domu? I czy ten dom, jeszcze istnieje…