Wyjątkowy zapach, zachęcający wygląd, różnorodne nadzienie. Dziś kalorie schodzą na drugi plan.
– Pamiętam ten wyjątkowy obraz z dzieciństwa. Rodzinne robienie pączków było niemal świętem. Ten słodki zapach przywołuje najmilsze wspomnienia – wspomina Małgorzata Laskowska, prezes Kępickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Pyszne, puszyste, miękkie i delikatne. Jakie tak naprawdę powinny być?
– U mnie babcia często robiła obwarzanki. Dzieci kręciły się w kuchni i chciały jak najprędzej skosztować babcinych wyrobów – wspomina Marzena Szary z Ośrodka Wypoczynkowego „Sobótka”. Właśnie w tutejszej kuchni trwają wielkie przygotowania do obchodów tegorocznego Tłustego Czwartku. Panie ugniatają ciasto, formują odpowiedniej wielkości kule, przygotowują nadzienie. Tuż obok pani Marzena już smaży faworki. – Tajemnica dobrego chruścika tkwi w starannym wyrobieniu ciasta oraz cienkim rozwałkowaniu – zdradza Marzena Jastrzembska. Słodkości powstaje tu wiele, a skorzystają oczywiście nasi mieszkańcy. Pączki i faworki trafią do gości ośrodka, ale będą także dostępne dzisiaj w galerii ArtCafe. Kiedy odstawione na określony czas uformowane kule z ciasta odpowiednio urosną, trafiają w końcu do gorącej kąpieli. Tu wszystko ma znaczenie. Nie tylko skład i wyrobienie ciasta, ale także odpowiedni czas smażenia. Trzeba mieć trochę doświadczenia, a przede wszystkim zamiłowanie. – Dzisiaj ludzie mają mało czasu, więc kupują gotowe pączki. Ale tak naprawdę cała radość tego święta polega na wspólnym spędzaniu czasu – mówi z kolei Bożena Grabowska. – Dzieci bacznie obserwowały swoje babcie i mamy przy pracy, pomagały w nadziewaniu słodkości, a potem… – na chwilę przerywa pani Bożena. No właśnie, potem chciało się je szybko pałaszować. – Tak było, choć żywieniowcy nie zalecają jedzenia ciepłych pączków, to jednak dzieciom trudno było się oprzeć. A tak naprawdę, to nie tylko dzieciom – śmieje się Marzena Szary. Pączki po usmażeniu wykładane są na papierowych ręcznikach. Chwilę później będą nadziewane. No i właśnie, jakie są najlepsze? – Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. To przecież niemal odwieczny dylemat – uśmiecha się prezes Laskowska. Jedni preferują pączki z dżemem różanym, inni malinowym, jeszcze inni z jabłkami, czekoladą, budyniem. Ile ludzi, tyle gustów. – A jakie dzisiaj serwują panie z „Sobótki”? Na tegoroczny Tłusty Czwartek powstają pączki z budyniem oraz z dżemem własnej roboty. To także w nadzieniu tkwi tajemnica. Nie może być za słodkie, nie może być go za mało, ani za dużo. – Nie można przesadzić ani w jedną, ani w drugą stronę. Ważne jest wyczucie – dodaje Bożena Grabowska.
Teraz już zostaje polać pączki lukrem, posypać cukrem pudrem, albo przystroić je swoimi ulubionymi dodatkami. Co dalej? – Pozostaje nam tylko kosztować i dzięki słodkim smakom wracać do dzieciństwa – podpowiada Marzena Szary. Zgodnie z tradycją, Tłusty Czwartek w zależności od okresu oznaczał nadejście wiosny, później zaś w kulturze chrześcijańskiej zwiastował nadejście postu i zakończenie karnawału. Pozostaje ostatnie pytanie. – Co z tymi kaloriami? – Jak się samemu przygotowywało pączki, czy faworki to nie ma problemu. Kalorie przy pracy już się spaliły – śmieje się Małgorzata Laskowska. A ci, którzy będą zmuszeni spalić trochę zapasu mogą skorzystać ze spaceru np. wokół Jeziora Obłęskiego. – Ale tak naprawdę, to nie dajmy się zwariować. Choć w ten jeden dzień, nie myślmy o kaloriach – kończy Bożena Grabowska.